Dziesiątki tysięcy Egipcjan zbiera się na centralnym placu Kairu. Tłum domaga się nieustannie tego samego, ustąpienia prezydenta Hosniego Mubaraka. Opozycja zapowiedziała, że na ulice miast Egiptu wyjdą "miliony" i będzie to dzień największych manifestacji przeciw dyktaturze.
Śmigłowce wojskowe przelatują regularnie nad centrum miasta, a armia kontroluje wiele dojazdów do stolicy. Wiele ludzi, aby uniknąć problemów z dotarciem na plac, spędziło na nim noc śpiąc na ziemi. - Tahrir jest całkowicie zapełniony. Praktycznie nie ma miejsca gdzie można by się wcisnąć, a kolejne dziesiątki tysięcy ciągną na plac - mówi jeden z rozmówców Al-Jazeery. Wojsko na wszystkich drogach prowadzących na Tahrir ustawiło punkty kontrolne. Żołnierze dokładnie sprawdzają cywili, czy nie wnoszą na plac broni i niebezpiecznych narzędzi.
Wielkie demonstracje, które mają się odbyć w dwóch największych miastach Egiptu, Kairze i Aleksandrii, zostały zapowiedziane w niedzielę. "Marsz milionów" ma być wyraźnym sygnałem dla dyktatury, że dokonane w ostatnich dniach fasadowe zmiany w rządzie nie są wystarczające. Ludzie na ulicach domagają się ustąpienia prezydenta i rozpisania demokratycznych wyborów. Mubarak zapowiedział jednak, że nie ustąpi, a marszałek egipskiej izby niższej parlamentu stwierdził, że nie ma planów przeprowadzenia przyśpieszonych wyborów.
Brak woli władz do dalszych ustępstw i niezmienne żądania tłumów nieuchronnie prowadzą do zaostrzenia konfrontacji. Dzień przed "marszem milionów" egipskie wojsko zapowiedziało, że nie użyje broni wobec demonstrujących. Warunkiem jest jednak nie stosowanie przemocy przez lud i zachowanie spokoju. Gdyby jednak tłumy próbowały siłą zająć kluczowe elementy infrastruktury i "dążyć do destabilizacji kraju", wojsko zapowiada reakcję.
Protesty na ulicach egipskich miast trwają już tydzień. Dotychczas to policja próbowała brutalnie pacyfikować przeciwników dyktatury. Wojsko, od pojawienia się na ulicach w piątek, zachowuje spokój i działa jedynie jako straszak nie stosując siły. Nie ma oficjalnej liczby ofiar starć między siłami porządkowymi a demonstrującymi. Agencja AFP podaje, że podczas tygodniowych zamieszek zginęło 125 osób. Według Reutera, bilans ten jest jeszcze wyższy - mowa jest o 138 zabitych.
Źródło: tvn24.pl